"The seven ups"

 

Skończyłem oglądać film "The seven ups", https://www.filmweb.pl/film/Od+siedmiu+wzwy%C5%BC-1973-36595 Jak się ogląda dobre filmy hollywoodzkie, to w końcu się zapomina o tym, że istnieją też złe filmy hollywoodzkie. Ten to straszny gniot. Próbowali zrobić drugą wersję Bullitta, ale wszystko spieprzyli. Roy Scheider (ten policjant ze "Szczęk") nawet się starał, ale scenariusz był antytezą scenariusza, dialogi jak napompowane bułki z automatu do bułek. Facet od dźwięku zawalił sprawę w iście polski sposób. Były pościgi, ale nędznie zmontowane. Muzyka jednak dość dobra. No właśnie, więc po co o tym filmie wspominać... Bo grał tam Bill Hickman. To taki gość od zadań specjalnych w temacie pościgów samochodowych w filmach hollywoodzkich. Tutaj jest już panem po 50-tce, pewnie śmierdział papierochami i whiskey, ale miał styl, jakiego mu zawsze zazdrościłem. To był prawdziwy mężczyzna. Był też przykładem na to, że nawet jeśli ma się wspaniałe warunki aby zrobić karierę w Hollywood, to niekoniecznie musi ci się udać. Byłby z niego drugi Steve McQueen, no może bardziej Pierce Brosnan lat '60-tych i '70-tych. Ale się nie udało. To był ostatni film w jakim wystąpił osobiście, potem tylko robił sceny kaskaderskie. Na koniec zobaczcie sobie uśmiech Billa w filmie Bullitt, jeśli potraficie go dostrzec: https://www.youtube.com/watch?v=nrS1f61kkas

Jest coś w tych dawnych czasach. Obejrzałem ten denny film, ale najbardziej podobały mi się sceny z ulicy. Jak dzieciaki grają w skakankę normalnie na nowojorskiej ulicy, a rozgania je pędzący Cadillac. Jak czterdziestolatkowie wspominają, jak się kąpali za chłopaka pod mostem... no wiecie tym znanym mostem na Manhattanie. Jak ruch liczny płynie, trochę jak w Indiach, bez reguł, bez myślenia o tym co wolno, a czego nie. Jak facet przytula dziecko swojej siostry, bo ma na to ochotę i nikt nie będzie w tym szukał zboczenia. Jak rzucasz za siebie torebkę po pączkach i myślisz tylko o śmieceniu, a nie o ekologii. Jak samochody mają miękkie, komfortowe zawieszenie, pływają jak amerykańskie krążowniki i żaden dziennikarz motoryzacyjny nie będzie szkalował producenta za to, że wytwarza samochody niebezpiecznie zachowujące się na zakrętach. Jak wszystko jest takie proste i bezpośrednie, bez ograniczeń mających dbać o twoje bezpieczeństwo, takie po prostu. Ja bym to porównał do flanelowej koszuli rolnika, takiej codziennej, do roboty. Dziś jest jak wykrochmalona koszula do fraka. Kiedyś było beztrosko, dziś jest jak w obozie harcerskim... Ja dziś przechodziłem przez taki kanał biegnący wzdłuż rzeki Loing. Pewnie łączy Paryż z Loarą, dla barek. Sporo tu barek mieszkalnych pływa i stacjonuje. Porobili śluzy, więc chciałem jedną śluzą przejść na druga stronę kanału. Niby nic. Koleś z lat '60-tych po prostu tak by to widział - po prostu nic. A dziś pełno zakazów, tabliczek, barier, znaków ostrzegawczych w stylu tych z Australii - 'uwaga woda'. Może jakbym tamtędy przeszedł, to by mnie z satelity sfotografowali, zawołali policję i snajper by mnie zestrzelił... dla mojego bezpieczeństwa. Właśnie dlatego lubię oglądać stare filmy, bo wtedy ludzie palili Marlboro i nie zastanawiali się czy od tego dostaną raka, wciągali białą kreskę bo to było w dechę, nie myśleli że się uzależnią, skakali na główkę do rzeki nie myśląc o głębokości, wyrzucali do kosza papierek od cukierka nie myśląc o tym, czy ten pojemnik jest na plastyki, zjadali cokolwiek w McDonaldsie nie wiedząc o tym, że to ich utuczy jak prosiaka na słoninę. Oczywiście mieli swoje ograniczenia, jakich my dziś nie mamy. Na przykład bardziej byli zaangażowani w nacjonalizm, patriotyzm, humanizm, wojnę z komuchami, idealizm w stylu 'miłość wszystko zwycięży', albo 'bóg, honor, ojczyzna'. Ale mimo wszystko ciągle, od kilkudziesięciu lat, żałuję, że nie jestem/byłem równolatkiem Tonego Halika. Żyłbym w lepszych czasach, a dziś spokojnie koegzystowałbym z robakami głęboko w ziemi.

Komentarze