"Hud, syn farmera" "Długie gorące lato"

 

Dziś mam kawał dobrego i dla kontrastu słabego kina, oba z młodym Paulem Newmanem.

"Hud, syn farmera" z 1963, czarno-biały (https://www.filmweb.pl/film/Hud%2C+syn+farmera-1963-6251), został uhonorowany nagrodami, nie cenię sobie oscarów, ale tu chyba trafili bez kumoterstwa. Złote globy to co innego, też się posypały. Pod względem technicznym hollywoodzki brylant. Nawet czerń i biel dodaje mu szczególnego wyrazu dramatyzmu, wyostrza przekaz, przez odrzucenie zbędnych elementów ekspresji. James Wong Howe dostał za zdjęcia oscara i powinien, bo wykonał kawał, dobrej roboty.

Nagrodzona Patricia Neal rzeczywiście zwraca uwagę doskonałą grą twarzy, stworzeniem zaskakującej postaci. Melvyn Douglas jest tu drugą osią fabuły i jest w tym doskonały. Młody Brandon De Wilde ledwie nadąża za czołówką, ale dzięki temu zachowuje młodzieńczy wdzięk naiwności, zażenowania, nieśmiałości. Dojrzewa w trakcie trwania filmu i jest gotów na ostatnią scenę. Wyraźnie naśladuje wujaszka (Paul Newman), bierze to co najlepsze. Natomiast sam Paul Newman jest... cholera tak dobry jak w "Kotce na gorącym, blaszanym dachu" z 1958. Czasami go ponosi styl i forma, gubi gdzieś treść przekazu, ale wydaje się jakby był sobą.

To piękny film, piękny pod względem wizualnym, jak i treści. Głęboko przemyślane postacie i cała historia. Jak to zwykle bywa w Hollywood, nie zapomniano o dydaktyzmie, o nauce dla potomnych, jest pointa, jest morał. Ale wszystko to dobrze opowiedziane, bez nauczycielskiego wciskania frazesów. Pozostawiono otwarte furtki, którymi może podążyć myśl oglądającego, może dopowiedzieć sobie więcej, bardziej zanalizować postacie i ich wzajemną walkę. Ten film wydaje się być napisany przez kogoś, kto to przeżył, bo nie jest sztuczny. Kiedy tworzy się fikcyjny obraz, jest on ograniczony wyobraźnią twórcy, zwykle nie można dostrzec w nim więcej niż artysta zamierzył. Tutaj mamy do czynienia z wyjątkiem. Można kopać głębiej, analizować psychologicznie bohaterów nawet dość głęboko i nadal wszystko pozostaje prawdziwe.

Te niedopowiedzenia, tajemnice rodzinne, trudność w okazywaniu emocji przez twardzieli z farmy, nieumiejętność wypowiedzenia się, wszystko to buduje przestrzeń dla naszej, oglądacza wyobraźni, która może tworzyć inne, równoległe obrazy w tle akcji filmu. Dzieje się tak, również dlatego, że aktorzy na prawdę potrafili zagrać to na wysokim poziomie. Dzięki temu mamy ucztę dla filmomana. Można to oglądać i oglądać w kółko, i za każdym razem odnaleźć, nie w filmie, ale w naszym jego odbiorze coś nowego. A to wartości zmian społecznych w Ameryce. A to rodzące się różnice międzypokoleniowe, które nigdy wcześniej nie były tak widoczne pośród ludzi. A to wkraczająca nowoczesność i pieniądz na zapadłą, amerykańską wieś... Tak właśnie jest z dobrym dziełem, nie tylko filmem, potrafi inspirować podziwiającego je estetę do wyższych doznań.

Zupełnie inaczej rzecz się ma z filmem "Długie, gorące lato" z 1958 (https://www.filmweb.pl/.../D%C5%82ugie%2C+gor%C4%85ce...). Ten sam reżyser, ten sam aktor wiodący, nawet tematyka nieco podobna, ale fabuła płytka jak kałuże na niemieckiej autostradzie, postacie sztuczne jak mleko w kartoniku. Aktorzy nawet się starają, chociaż młody Newman mimo starań nie dogania starego Orsona Wellesa. Nawet trzecioplanowa Lee Remick dobrze wypada. Mimo to całość wychodzi bardzo kiepsko. Najlepiej skończyć oglądać 5 minut przed końcem, aby doszczętnie się nie rozczarować. Przekazu treści zupełnie brak. Reżyser wykombinował, że fabułę noszącą znamiona dobrego dramatu, ujmie w formę familijnej komedyjki, a zakończy z wisienką na czubku tortu. To jego niezdecydowanie widać przez cały film, udziela się to aktorom, zwłaszcza rozkapryszonemu Newmanowi, który sam chyba nie wie kogo ma w końcu grać. A mógł być z tego dobry film...

Takie zestawienie dobrze robi na uświadomienie sobie, że nikt nie jest na tyle dobry, aby być dobrym za każdym razem. Że zawsze do stworzenia arcydzieła potrzebne jest coś, nad czym człowiek nie panuje, może jedynie tego dostąpić czasami. A głównym składnikiem sukcesu nie jest, jak to wielu mniema, ciężka praca i talent.

Komentarze