"Highwaymen"
Niedawno obejrzałem dość nieciekawy film "Highwaymen" (https://www.filmweb.pl/film/The+Highwaymen-2019-824632) w niezwykłej obsadzie. Właściwie zwróciłem na niego uwagę tylko z powodu Kevina Costnera i Woodego Harrelsona. A to się okazało, że panowie wspierają jak mogą gniota bez polotu. Zanim doszło do realizacji tego filmu, zaangażowano Roberta Redforda i Paula Newmana, ale ten ostatni kopnął w kalendarz i marzenia o niezwykłym duecie, w trzeciej odsłonie, poszły się rypać. Potem zatrudniono Liama Neesona, ale jednak skończyło się na Costnerze.
Koniec końców, w 2019 powstał film o gangsterach i policjantach, z amerykańskich czasów lat '30-tych. Film nijaki, gubiący główny wątek, niestarannie zmontowany, z prostacko nakreśloną fabułą, opartą na faktach opowieści o słynnej parze rozbójników - Bonnie i Clyde. Ile już filmów nakręcono na ten temat, pamiętam na przykład Warrena Beatty z Faye Dunaway, z 1967. A Costner, wraz z bandą wystraszonych, wiejskich policjantów, wali z automatów do Warrena i Faye jak do tarczy z odległości 5 metrów. Wszyscy się trzęsą ze strachu, a emerytowani strażnicy Teksasu, pięć minut wcześniej opowiadają, jak w jeden wieczór wyrąbali 60-ciu gangsterów na pograniczu z Meksykiem i nawet nie mrugnęli. To czemu teraz trzęsą im się ręce? Może pomyśleli, że walą z szybkostrzelnych automatów do Faye.
Dziś już tego się nie pamięta, ale Bonnie i Clyde byli takimi amerykańskimi celebrytami tamtych czasów w USA. Tłum utożsamiał ich z takimi Janosikami, co odbierają bogatym (bankowcom, którzy dokręcali śrubę zadłużonej biedocie), a dają biednym (sobie samym). W społeczności szerzył się silny opór wobec współpracy z policją, w temacie poszukiwań Bonnie i Clyde.
Ten wątek w filmie z Costnerem i Harrelsonem został należycie uwypuklony. Pokazano robotniczą i bezrobotną biedotę, upadek zadłużonych gospodarstw rolnych i trochę nieudolnie szaleństwo bohaterstwa Bonnie i Clyde. Gdzieś tam w tle przewija się wątek żarłocznych dziennikarzy, rodzącej się silnej władzy w nowoczesnym państwie. Gdzieś w tle widać zmianę pokoleń w pracy policyjnej, nowoczesne narzędzia rejestracji zbrodni, najnowszy sprzęt do zabijania przestępców. Ale wszystko to jakoś mdło nakreślone, sztucznie, koślawo.
Jedynie Costner i Herrelson dają jako taki popis aktorski. Dość dobrze wpasowują się w rolę starych kumpli od strzelby i policyjnej rzeczywistości. Wydaje się jednak, że mogli by pokazać to lepiej, dać z siebie ciut więcej. Zabrakło chemii, nie widać tej prawdziwej, męskiej przyjaźni, wystawionej na działanie najgroźniejszych sił natury, czasu, zmęczenia, strachu i zwątpienia. Może Redford i Newman zrobili by to lepiej, kto wie...
Szkoda, że kolejny, dobrze zapowiadający się film, tak po dyletancku spieprzono.
Komentarze
Prześlij komentarz