"Nie wkładaj palca między drzwi"

 

Woody Allen narobił filmów ile wlazło, ale chyba tylko jeden jest komedią w pełnym wymiarze, bez podtekstów, bez aluzji i drugiego dna - "Nie wkładaj palca między drzwi" z 1994 (https://www.filmweb.pl/.../Nie+wk%C5%82adaj+palca+mi%C4...). To film złożony z wielu zagrywek z innych jego dzieł, same rozpoznawanie tych elementów jest niezłą zabawą, poza tym to świetna komedia, która bawi za każdym razem.

Pomysł na fabułę wziął się ze sztuki teatralnej z 1969, ale Allen robi to na nowo. W 1969 był współtwórcą scenariusza. Żongluje stereotypami i bawi absurdem sytuacji. Rok 1994 to przecież już koniec 'zimnej wojny', komuchy nawróciły się na zachodni kapitalizm, ale wyśmiewanie się ze wschodniego totalitaryzmu potrafi jeszcze bawić. Dziś śmieszy nieco inaczej. Tych którzy to pamiętają, jak bezsensowne sny przeszłości, tych młodszych, jak bajki z dzieciństwa.

Przecież to była taka gra, oni mieli swoje role, my swoje, jak w teatrze, a publiczność wytrzeszcza gały. My i Oni, a wszyscy grają na poważnie. Ktoś, kiedyś to wszystko zaczął, a reszta sama się potoczyła i nikt już tym nie steruje, nikt nie ogarnia. Ludzie sami zaczęli przyłączać się do gry i odnajdywać swoje role, przez nikogo nie zmuszani, jedynie przez chęć wyjścia na swoje w dziwnych czasach. Tak jak budowanie izb pamięci, nie powstrzyma ludzkości od czynienia po wielokroć zła w postaci wojny, czy obozów śmierci. Tak żadna gruba kreska, nie odetnie nas od czasów komuny, absurd wróci. W Polsce, kiedy rządzi prezes już wraca w niektórych miejscach.

Allen obsadził siebie i innych świetnych aktorów w rolach oczywistych i wręcz komiksowych. Mamy Ich, czyli złych komunistów w jakimś, wschodnim kraju socjalistycznym (z krótkiego rzutu oka kamery, widzimy piękną, czeską Pragę). Mamy Nas, czyli pracowników ambasady amerykańskiej i prawdziwych, amerykańskich turystów. Tak prawdziwych, że tekst z filmu pasuje wybornie - Pan jest Amerykaninem? No jasne! Kto inny by się tak ubrał...

W tym zderzeniu normalności zachodniej z absurdem wschodnim, można znaleźć tragedię... jeśli tego się szuka, albo można znaleźć groteskę, jeśli się potrafi. Nie umiem już patrzeć na taki film oczami jakie miałem... na przykład w 1988. Dziś oczywiście identyfikuje się z Amerykanami w tym filmie, a źli komuniści, to Oni. Chociaż kiedyś ci Oni to mogli by być moi sąsiedzi z innej klatki w tym samym bloku.

Ale w "Nie wkładaj..." chodzi tylko o zabawę. Może płytką, ale szczerą, bezpośrednią i nieskrępowaną dogmatami przeszłości. Nikt tu nikogo nie rozlicza za błędy, komuniści też wydają się śmieszni... bo to przecież tylko gra i każdy, począwszy od prezydenta, a skończywszy na sprzątaczce, ma swoją, dawno już napisaną rolę do odegrania. Ci którzy mówią - ja się nie bawię, zbieram zabawki i idę do domu - kończą jak postaci z powieści Sołżenicyna.

Komentarze