"Tam i z powrotem"

 

Wczoraj obejrzałem, nie powiem że interesujący, ale ciekawy pod pewnymi względami film "Tam i z powrotem" z 2001 (https://www.filmweb.pl/film/Tam+i+z+powrotem-2001-31401). Ja ten tytuł bardziej rozumiem jak - opowieść o tym co było Tam i problemie Z Powrotem.

Rzecz dzieje się pod koniec lat '60-tych w Polsce. To opowieść oparta o wydarzenia prawdziwe. Osią jest postać znanego chirurga Andrzeja Hoffmana, bohatera Polski walczącej o wolność z Niemcami i Bolszewikami. Facet doświadczony przez bezpiekę i na codzień przez przenikliwego porucznika Niewczasa nękany. Jego kobieta z nienarodzoną córką wyjechały na czas z Polski na Zachód, a jemu ten strategiczny manewr wyprowadzający w pole Czerwonych, jakoś nie przyszedł do głowy. Pan doktor daje zresztą częste dowody braku zdolności do pragmatycznego podejścia do życia. Błąka się gdzieś w obłokach ponad siermiężną Polską środkowej Komuny, jakby był artystą, a nie lekarzem od grzebania ludziom w bebechach. No trochę nim jest, bo podobno jest wirtuozem za stołem operacyjnym. Ale spotyka kolegę z AK, prawdziwego artystę malarza, o ciekawym nazwisku Piotr Jurek, pseudo Klimek. On to z kolei na artystę w ogóle nie wygląda, bo twardo stąpa po ziemi i wyręcza w tym nawet fujarę doktora.

Gajos w roli chirurga, Frycz w roli malarza. Może się nie znam, może nie jestem z takiej półki aby krytykować dobro Polski narodowe - Gajosa. Ale moim zdaniem, to pan Janusz dał plamę po całości. Mnie nie przekonuje do postaci w ogóle. Dobrze się zapowiada w pierwszych scenach w szpitalu, ale w scenach gdzie trzeba pokazać emocjonalizm pierwszego po wielu latach kontaktu z ukochaną przez telefon i córką, której nigdy nie widział, to student drugiego roku PWST mógłby to lepiej zrobić. Brak w postaci głębi, nie potrafi przekazać uczuć go dręczących spojrzeniem, wyrazem twarzy, jest drętwy jakby był myślami gdzie indziej. Zapamiętałem go jako kukłę ciągle bez końca spacerującą z miejsca gdzie go pokazują z bliska, na inne miejsce, gdzie go znowu pokazują z bliska. Gdzie się podziało to słynne, zaczepne, figlarne spojrzenie Gajosa, gdzie jego przekaz milczącej twarzy o niezgłębionym wyrazie, gdzie ten uśmiech dający pozór wyższości nad innymi i szelmowskie oczy amanta? Postać była nierówna, często niezrozumiała w postanowieniach, paranoiczna w przekonaniach, ale skoro takie były fakty, to może jakoś ten facet jednak istniał, a może kłamał o swojej przeszłości i nie dało się tego posklejać w jedną, przekonującą postać.

Za to Frycz wypadł całkiem dobrze. On gra zawsze tą samą postać, ale potrafi wpasować ją do różnych scenariuszy, od komedii, po kryminał. Nieźle poradził sobie wiecznie dobrze zapowiadający się Baka. Chłopak się postarzał i nie zrobił wybitnej kariery, a zawsze wieszczyli mu same sukcesy. Świetnie wypadł Orzechowski, a młody Lubaszenko idealnie.

Opowieść jest o tym, jak to trudno wydostać się z bloku wschodniego na Zachód i jak trudno zmusić się do grania w grę komunistów, mimo że się ją rozumie. Pod koniec lat '60-tych już wszyscy wiedzieli, że ten system to tylko gra o władzę, a ideologia, tak wspaniała w założeniach, to blaga, zasłona, za którą dzieje się to samo co zwykle od tysiącleci. Wiedzieli to komuniści i druga strona. Każdy grał w imię swoich potrzeb. Jak to kiedyś świetnie melodeklamował Dziewoński ... każdy chciał wyjść na swoje (https://www.youtube.com/watch?v=iWY_zSASGPA). Ale byli też tacy artyści, co mówili ja w waszą grę grać nie będę i jechali pod prąd, burząc nerwy nie tylko bezpiece ale i wszystkim innym wokół. Jakie to wschodniopolskie, walczyć za romantyczne ideały i iść z kopią na wiatraki, albo z szabelką na czołgi, jeden pies.

Z moim przebiegiem jestem chyba zbyt zgorzkniały i cyniczny, aby pojąć sens pobudek, jakie kierują panem doktorem Hoffmanem, albo, co bardziej prawdopodobne, w ogóle go nie ma. Jest też trzecie wyjście, sygnalizowane jedynie jednym stwierdzeniem przez Hoffmana - czy ty wiesz ile ja mam lat! Może ta przedwojenna miłość i nienarodzona córka, jest już tak daleko za nim, w końcu to około 23 lata, że już się pogubił w priorytetach i nie wie co jest dla niego najważniejsze. Z jeszcze innej strony jak ktoś nie potrafi stąd uciec przez 12 lat od czasu wyjścia z więzienia, to może na prawdę nie stać go na nic więcej, ponad ślepą wiarę w to, że stosując te same biurokratyczne metody co jego wrogowie, w końcu ich zmęczy, albo podziała im na to miejsce w głowie, gdzie powinna znajdować się przyzwoitość.

Poza tym film płasko poprawny, przynajmniej ktoś od aranżacji plenerów (lokacje) i kostiumów wykazał się perfekcjonizmem. Zobaczyć i zapomnieć, tak można by powiedzieć, ale ja tak łatwo nie zapomniałem. Może ta opowieść jest na czasie. Niewielu dziś pamięta tą grę komunistów w niedopowiedzenia, w zależności, w układy i przynaleźność. Dziś usłyszałem - Mariusz, zrób sobie tą szczepionkę i będziesz miał święty spokój, co ci zależy. Hoffman to postać, która maniakalnie odmawia gry z komunistami, nawet jeśli za przynależność i czerwoną książeczkę, dostałby paszport i wyjechał stąd raz na zawsze. Gajos nie umiał przekazać nam, widzom, co tak na prawdę myśli Hoffman, co nim kieruje oprócz tej przedwojennej godności, bo to za mało na taki opór. Ośli upór, nie bo nie! Im bardziej będziecie mnie naciskać, tym większą będę miał motywację, aby wam odmawiać. Takie mentalne aikido. Klimek nie znajduje w sobie takiej siły oporu. Jest ganiony przez historię - dał się komunistom złamać, grał w ich grę. Ale jemu współcześni doskonale go rozumieją i pochwalają jego czyny. Bo wtedy 'wyjść na swoje' znaczyło co innego niż dziś.

Komentarze