"Spotlight"

 

Kilka dni temu obejrzałem intrygujący film z 2015 "Spotlight" (https://www.filmweb.pl/film/Spotlight-2015-723550). Nie jest to film w pełni fabularny, raczej silnie fabularyzowany dokument, oparty na faktach. Łatwiej więc go analizować pod względem wiarygodności przekazu, aniżeli atmosfery, wdzięku, czy artyzmu. Tym niemniej wart zauważenia jest Mark Ruffalo, bo właśnie swoją sprawną grą, dodaje solidności fabule. Są też inni, nie sądziłem, że aż tak się postarzeli! Michael Keaton (w filmie 64 lata) świetnie pracuje mimiką i tworzy wokół postaci silną charyzmę. Jak zwykle zaskoczył mnie Stanley Tucci, facet od wszelakich odmian ról. Na przykład wspaniały w "Diabeł ubiera się u Prady", "Zatańcz ze mną", "Burleska".

Ale do rzeczy, bo film jest... no właśnie, gdyby przyrównać przemysł filmowy, do muzycznego, to "Spotlight" jest takim protest songiem, a tematem jest pedofilia pośród księży katolickiego kościoła amerykańskiego. Podobno 6%. Amerykanie potrafili atrakcyjnie przedstawić ten temat na ekranie. U nas byłoby to raczej filmowanie krucjaty, jaka odbywa się w głowach pokrzywdzonych przez kler katolicki. Reżyser - Tom McCarthy, poszedł klasyczną drogą uatrakcyjnienia dokumentu, przez zbliżenie widza do osobistego życia, problemów, dylematów niewypowiadanych zwykle na sali sądowej, jakie gniotą wewnątrz każdą postać uwikłaną w 'sprawę'. Tu mogli wykazać się Ruffalo i Tucci.

Osobną postacią transcendentalną w filmie, są przeciwnicy robienia zamieszania. Ludzi zaufani społecznie, na stanowiskach, czasami nawet osobiście dotknięci przez pedofilię wśród księży. Ale mający nieprzenikniony, wielki mur szacunku dla instytucji Kościoła. Potrafiący wiele wybaczyć kapłanom życia duchowego społeczeństwa. Nawet mówiący wprost, że należy wybaczać kapłanom, bo oni mają 'super'-pozycję pośród ludzi i w mentalności ludzi. Chociaż w głębi serca raczej są przeciwnikami robienia zamieszania, rewolucji, wyciągania na światło brudów, jakie przecież każdy zna, destabilizowania autorytetów, jakie są przecież niezbędne do istnienia dobrego samopoczucia społecznego i jego świadomości bezpieczeństwa. No a sam kler... jak kaczka na wodę. Może poświęci kilka macek, tylko końcówek, aby utrzymać status quo 'głowy'. I piję tu także do Watykanu.

Dziennikarze śledczy ze Spotlightu muszą jednak dalej żyć w Bostonie, znaleźć sobie nowych przyjaciół, uodpornić się na kuszenie do zmiany religijności na ateizm.

Niby film nie pokazuje nic nowego, tylko to co w ludziach jest ludzkie, również ich potrzeby nieskrępowanej seksualności. Jeśli 6% księży ujawnia swoje skłonności pedofilskie, to jaki procent się z nimi zmaga i wygrywa celibat? Jaki procent 'nieksięży' jest pedofilami, jaki ujawnia swoje skłonności jedynie przed ekranem komputera, upijając zmysły przez oczy? To ciekawy temat tabu. Mogło by się okazać, że w sumie to dość znaczny procent, a tym samym idealiści widzący w człowieczeństwie jedynie to co wypływa z konstruowanych przez tysiąclecia norm moralnych, znowu polegną przed prawdą o człowieku, który składa się w większości z brudu, a ta świetlistość jaką widzą poeci i humaniści, jest jedynie pięknym odstępstwem od normy.

Komentarze