"Paryż na bosaka"

 

Wczoraj obejrzałem radosny, wesoły, figlarny "Paryż na bosaka" z 2016 (https://www.filmweb.pl/film/Pary%C5%BC+na+bosaka-2016-750630). Film napisany, zrealizowany i zagrany przez dwoje ciekawych twórców Dominique Abel, oraz Fione Gordon. Wyszedł im bardzo ciekawy obraz, jak dla mnie przywołujący na myśl dzieła Felliniego. Filmy w których poznajemy miasta, ale od tyłu, od strony niepochlebnych zakamarków, są tłem, ale właśnie wtedy doświadczamy specyficznej atmosfery tych miast, dowiadujemy się wiele o gatunku je zamieszkującym.

Absurdalny komizm i żonglowanie stereotypami dały "Paryżowi na bosaka" ten nieskrępowany temperament. Ale w tym filmie jest też głębia ludzkich namiętności, studium starości, odchodzenia od zmysłów, utrata wspomnień dawnego życia. Grają w nim dwie sławy francuskiego kina - piękna, niegdyś mamiąca zmysły mężczyzn Emmanuelle Riva (zmarła rok po wyjściu tego filmu), oraz ekstatycznie ekscentryczny komik Pierre Richard. Grają parę dawnych partnerów estradowych, którzy teraz walczą o pamięć swych dawnych lat i wolność od domu starców.

Jest coś w tym odchodzeniu, kiedy bliskim, albo ludziom dalekim, niezaangażowanym w to co po nas dziedziczą, zostaje cały nasz 'świat'. Te wszystkie skrupulatnie kolekcjonowane bibeloty, każdy z opowieścią, której już nikt nie chce słuchać i nie ma już komu opowiedzieć. Noszone kiedyś ubrania, rękawiczki z zapachem naszych dłoni. Stare zdjęcia, z ludźmi których już dawno nie ma. Jest coś w odchodzeniu do domu starców, do miejsca unormowanego według sterylnych zasad, gdzie nie ma indywidualności, zastępują ją modelowym pacjentem, którym trzeba się zajmować.

Ale "Paryż na bosaka" to przede wszystkim lekka komedyjka o poszukujących się dwoje ludzi w nowoczesnym Paryżu. Dobrze zagrana i zmontowana. Ma dawać radość z oglądania i wprawiać w wesoły nastrój. Zaskakuje zupełnie innym niż amerykańskie, podejściem do tematu, odmiennymi aktorami, którzy w swej australijskiej i belgijskiej brzydocie, są piękni, bo silnie indywidualni, zamiast wyidealizowanych, tapetowanych masek z Hollywood, noszą własne twarze i potrafią odświeżyć grę aktorską nowymi środkami wyrazu. Warto sięgać po kino nawet belgijskie, bo można coś ciekawego znaleźć. Polecam też "Zupełnie nowy testament", reżyserowany przez Dominique Abel'a.

Komentarze