"Cinema Paradiso"
Po raz pierwszy widziałem "Cinema Paradiso" w 1989, na Konfrontacjach w Szczecinie, w kinie Kosmos. Dziś już chyba nie ma Konfrontacji, ani kina Kosmos, tylko Szczecin się ostał.
"Cinema Paradiso" (1988) to film niezwykły, bardzo wyrazisty emocjonalnie, nastrojowy, jakby stworzony w Hollywoodzie, aż tak cukierkowy. Ale jednak nakręcił go włoski reżyser Giuseppe Tornatore, który później dalej robił dobre filmy. W "Cinema Paradiso" dał popis swych umiejętności. Miejscami prowadzenie kamery jest mistrzowskie. Konstruowanie wątków urzekające bajkowością. Prowadzenie postaci bezbłędne. Dialogi nadążają za wyrazistością fabuły. Muzyka rodziny Morricone dopasowana do scen jak garnitury Andrzeja Seweryna z serialu "Królowa". Nic dziwnego, że film dostał tyle nagród, ich listing jest długi.
Pomysł na film i scenariusz również wykombinował Giuseppe Tornatore. Być może oparł go na zdarzeniach z własnego życia, sam pochodzi z małego miasteczka, z okolic Palermo (Sycylia). Pomysł był niezwykły, ale jednocześnie dość przewidywalny. Pierwsza część "Cinema Paradiso" jest najciekawsza. Opowiada o początkach kina na sycylijskiej wsi. Czym było dla ubogich wieśniaków, jak zmieniało ich życie na przestrzeni wielu lat. Przy tej okazji Tornatore wspaniale, bo z humorem, pokazał historie zwykłych ludzi, z tamtych czasów, gdzieś w okolicy lat powojennych. Nie da się porównać tej włoskiej wioski do żadnej innej, jest włoska na wskroś. Taka jakiej się spodziewamy. Każdy z nas ma w głowie archetyp włoskości i właśnie, między innymi Tornatore swym filmem go w naszej mentalności buduje.
Dzięki uroczemu malcowi, w tej roli Salvatore Cascio, reżyser z namiętnością pokazuje nam życie tej sycylijskiej wsi. Bez Cascio, ten zabieg by się nie udał. On jest potencjałem realizującym się na tle, drugiej postaci – Alfredo, w tej roli znakomity Philippe Noiret. Alfredo trzyma za rękę małego Salvatore, a on trzyma nas, widzów, za serce i tak wespół wędrujemy przez dzieje kina w małej, sycylijskiej wiosce, w połowie XX wieku.
Powoli Alfredo, miejscowy operator kinoprojektora, wyrasta w filmie na mędrca, życiowego pomocnika dla Salvatore, który w końcu przeistacza się z tego dojmująco słodkiego malca, w młodzieńca przeżywającego swą pierwszą miłość. Po drodze reżyser dodaje nieco dramatycznych wydarzeń, które jak za sprawą zaczarowanej różdżki, dają szansę Salvatore, na jeszcze bliższe spajanie się z kinem. Okaleczony Alfredo, dostaje już pełnoprawną rolę guru dla młodzieńca. Oślepiony za życia, teraz może postrzegać dalej i bardziej wyraźnie.
Druga część filmu to młodzieńcze lata Salvatore. Tutaj nieco odsuwamy się od życia wsi sycylijskiej i wikłamy w perypetie miłosne, a potem start do samodzielnego życia Salvatore. Reżyser zmienia aktorów, adekwatnie do wieku Salvatore. Robi to dość umiejętnie, chociaż Salvatore młody jest leworęczny, a starszy praworęczny. Inni, wokół, zmieniają się przez makijaż i wychodzi to dość mizernie. Może zabrakło specjalistów na światowym poziomie.
Właśnie! "Cinema Paradiso" początkowo nie zrobiło kariery we Włoszech. Podobnie jak to się dzieje na polskim rynku. Dopiero hojnie rozdawane za granicą nagrody, spowodowały że "Cinema Paradiso" stało się bardziej oglądane w kraju powstania.
Aby skończyć spoiler fabuły, powiem jeszcze, że całą historię opowiada w myślach, do których widz ma dostęp, Salvatore dojrzały i siwy jak gołąbek. Wielki i znany reżyser, który dopiero po tak wielu latach kończy pierwszy etap swojego życia. Symbolicznie, przez śmierć Alfredo. Wraca do wioski po 35 latach nieobecności i wraca do siebie we wnętrzu, aby skończyć historię, która rozpoczęła się pewnego wieczoru, w kinie.
Sfera emocjonalna filmu utkana jest z dość przewidywalnych zakrętów opowieści. Łatwo roztkliwiamy się razem z dorastającym Salvatore, towarzysząc mu w życiowych perypetiach. Nieco trudniej dzieje się w chwili jego ucieczki z wioski do wielkiego świata, gdzie sukces jest jakby mu dany, zanim jeszcze wsiądzie do pociągu, żegnany ciężkimi słowami przez Alfredo i troskliwym, pełnym nadziei machaniem ręki przez matkę, siostrę, a przede wszystkim przez wiecznie nieobecnego księdza. Tego moralnego kręgosłupa wioski, który jest twórcą najpiękniejszego wątku tej opowieści.
Ta część opowieści jest osadzona na nie do końca zrozumiałych poradach Alfredo. Salvatore ślepo mu wierzy i nam, widzom udziela się ta wiara, w głębię mądrości ślepca. Jednak po projekcji, wracając, niepoprawnie do tych chwil, trudno odnaleźć dalekowzroczny sens słów Alfredo. Bardziej widoczne jest zgorzknienie przyjaciela chłopca, które karze mu wygnać Salvatore z wioski na zawsze. Pragnie już tylko realizować własne marzenia przez napisany chłopcu sukces. Nie chce go słyszeć, ale słuchać o nim.
Przypadek być może sprawia, że odcięty od korzeni Salvatore, jednak osiąga sukces, spełnia pokładane w nim nadzieje i wraca do wioski by tylko pojąć, że sięgnął po marzenia jedynie za sprawą siebie samego. Mistrz pomógł mu tylko na początku, dalej już musiał iść sam.
Po drodze zagubił miłość, tą pierwszą. Teraz łata dziurę po niej, miłostkami bez znaczenia, ale dającymi pozór szczęścia i odpędzającymi samotność. Ostatnia część filmu to właśnie takie rozliczenie dawnych przekonań i błędnych wniosków, jakie wysnuł przez większość życia. Patrząc z perspektywy czasu, odnajduje pośród wydarzeń swego życia, drogę jaką przeszedł. Odnajduje na nowo, by przekonać się, że była jedyną właściwą. By znaleźć siłę na nowe wyzwania, bez wiązania się z tym co już za nim, co już nie ma związku z nim dzisiejszym.
Ta droga do zrozumienia siebie, jaką serwuje nam Salvatore ‘stary’, jest treścią tego filmu. Nie, jak to pozornie może się wydawać, nauki Alfredo i przyjaźń tych dwóch fascynatów kina. Film opowiada o życiu jako całości, ze wszystkimi wzlotami i upadkami. Uczy spojrzenie w przeszłość, a nie nieskrępowane wspominanie fajnych przygód przeszłości.
Tutaj na miejscu jest przypomnienie, że kino jest potrzebne przede wszystkim jako rozrywka, ale spełnia także rolę uczenia życia, przez pokazywanie jak inni, postacie nieprawdziwe, potykając się idą w przód drogą jaka jest im przeznaczona. Drugą opowieścią "Cinema Paradiso" jest historia kina w małej społeczności, sycylijskiej wsi. Kino zastępuje wędrownych bajarzy, często nudnego księdza z jego mszami, tradycję ojców, daje szerszy pogląd na możliwości, jakie każdy ma przed sobą.
Jest kilka scen w "Cinema Paradiso", kiedy wieśniacy wychodzą z kina po seansie i dyskutują na temat perypetii bohaterów filmu, jaki właśnie oglądali. Tak jakby komentowali życie swoich bliskich, przyjaciół, sąsiadów.
Kino w ten sposób wkraczało w mentalność ludzi każdej wsi na świecie. Uczyło czym jest życie i pokazywało jak może wyglądać przyszłość każdego z widzów. Trudno sobie wyobrazić skąd byśmy czerpali wiedzę o możliwościach wyborów życiowych jakie są przed nami, gdyby nie było internetu, gazet, telewizji i kina. Dawniej rodzina uczyła jak żyć, w XX wieku tą rolę przejęło między innymi kino i to właśnie doskonale widać w "Cinema Paradiso".
Pod koniec filmu widzimy wyburzanie budynku Cinema Paradiso, potem tańcujących na pobojowisku młodzieńców. Taki symboliczny koniec kina w sycylijskiej wsi. Przychodzi nowe. Radośnie witane przez młodych i żegnane łzami przez starych. Ale nie da się żyć wspomnieniami, nawet jeśli są najwspanialszą rzeczą jaka się nam przydarzyła, bez nadziei, że kiedyś coś równe ciekawego nas dotknie.
Wyburzenie budynku kina we wsi uczy także, że Cinema Paradiso, jak wiele innych wiejskich i miejskich kin, jest tylko narzędziem w rękach losu, które nas czegoś nauczyło. Samo w sobie nie stanowi wartości, którą byśmy chcieli w nim pokładać. Jak stary Alfredo, który w końcu musi umrzeć. Te narzędzia przekazywania informacji, jak na przykład książki, kiedy przestają spełniać społeczną funkcję, są zastępowane lepszymi, bo bardziej dopasowanymi do potrzeb ludzkości maszynami.
Po wszystkim pozostaje, wiecznie młody jak elf, głupek wioskowy. Biegający po placu we wsi i dowodzący, że jest on jego własnością. Wita z radością koniec Cinema Paradiso, jakby teraz ‘jego’ plac miał być bardziej jego, bez tych tłumów, co wieczór maszerujących do kina. Może jest symbolem trwałości tych cech, potrzeb, namiętności ludzi, które są niezmienne.
Komentarze
Prześlij komentarz