"Yang"

 

Film "After Yang", po polsku "Yang" z 2021 jako tako mieści się w konwencji S/F. Ale trochę na wyrost wymyślone scenografie świata przyszłości mają tylko uwiarygodnić treść opowieści. Jej sednem jest człowiek i jego niezmienne od samego początku fundamentalne pytania, niejasności, zastrzeżenia do sensu istnienia.

Reżyserem i scenarzystą jest Kogonada. Niezbyt znany w świecie wielkiego filmu Koreańczyk, od dziecka mieszkający w USA. Zajmuje się głównie małą formą i serialami. "Yang" miał być chyba dla niego taką osobistą deklaracją przemyśleń imigranta. Podobno w wywiadzie kiedyś wspomniał - "Jest coś w byciu imigrantem w Ameryce i posiadaniu mocy, by nazwać siebie."

Głównym tematem "Yang", ale także i postacią wokół której toczy się temat, jest Sztuczny Inteligent obleczony ciałem humanoida. Twórca filmu nie zagłębia się w techniczne sprawy, nie opowiada widzowi o możliwościach świata przyszłości, o realiach życia. Otoczenie w jakim znajdujemy bohaterów opowieści, ma charakter szkieletowy. Dowiadujemy się, że ludzie inaczej się ubierają, ale hołdują ciągle tym samym wartościom, pieniądze są ciągle najistotniejszym elementem przetrwania, rodzina oczywistą formą społeczną, kontakty międzyludzkie nadal podlegają tym samym prawom emocji. Jedynie SI, czyli chłopak chińskiej rasy o przenikliwym spojrzeniu, o imieniu Yang, jest obcym elementem.

Kogonada zatrudnił do głównej roli dość znanego, hollywoodzkiego aktora - Colina Farrella. Być może to dało kopa filmowi, to pozwoliło go rozpowszechnić nieco szerzej niż zwykłe filmy niszowe. Ta produkcja wpadła w tryby promocji i reklamy przemysłu wytwórni z Hollywood i dzięki temu także i ja ten film zobaczyłem.

Farrell, którego ostatnio ciągle oglądam w zaskakująco niejasnych i kontrowersyjnych obrazach, poradził sobie jako tako z rolą głowy rodziny i właściciela "techno", czyli humanoida. Opowieść jest niezwykle silnie przesiąknięta wymianą ras ludzkich, z naciskiem na dominację w świecie przyszłości narodu chińskiego. Yang też ma postać Chińczyka, również w swoim niezdarnym poszukiwaniu tożsamości próbuje odnaleźć siebie w Chinach. Powody swych działań, ale także osobiste przekonania, zawsze tłumaczy w ten sam sposób - "widocznie tak mnie zaprogramowano".

Yang umiera, albo raczej doznaje ostatecznej usterki ważnych dla jego istnienia obwodów, na samym początku opowieści. Jego postać ma być powodem wewnętrznych poszukiwań Jake (Collin Farrell), ma także zmuszać do refleksji widzów. Razem z Jake odnajdujemy granice świadomości Yanga. Odkrywamy na ile był podobny do człowieka, na ile ludziom udało się zbudować sztucznego człowieka. Pustka po przyjacielu, który doznał ostatecznej usterki, wymusza nowe doświadczenia, a także prowadzi do zaskakujących wniosków.

Twórca filmu uznał, że sztuczny człowiek ma takie same potrzeby jak ten naturalny. Musi odnaleźć siebie, czyli przyjąć jakąś ideologię istnienia, znaleźć miejsce skąd przyszedł i cel do jakiego dąży. Bez zaspokojenia tych podstawowych potrzeb, jego sztuczny umysł nie jest w stanie funkcjonować tak jak go zaprojektowano, czyli po ludzku. To jest element jaki często pomija się w oczekiwaniu na Sztuczną Inteligencję. Oczywiście wyczekujemy, że będzie myślał tak jak my, ludzie, tylko sprawniej, ale zapominamy o koniecznych do tego elementach, jakie każdy w nas nosi. Jednym z wielu jest właśnie tożsamość, ale także chęć życia. Każdy z nas to ma, jest to oczywistością, fundamentem na którym stoi reszta. Ale dla Sztucznej Inteligencji może nie być. Jak sama nazwa mówi - inteligencja - to nie świadomość, która zbudowana jest z ogromnej liczby elementów, także instynktów, całej nieuświadomionej behawiorystyki, rzeczy które nami powodują, a my je pomijamy, bo chcemy wiedzieć, że to nasza wolna wola nami kieruje.

Yang coś ma zaprogramowane, coś musi zbudować sobie sam, coś mu wychodzi, a coś nie działa jak powinno. W tych poszukiwaniach siebie natrafia na uczucia, na emocje. Człowiek, jego właściciel, pan Jake, nie oczekiwał takiego rozwoju wypadków. Wolał aby Yang był czymś w rodzaju ulubionej maskotki, psa który rozumie bez słów swego właściciela, przyjaciela jego córki. Zrządzeniem losu natrafia jednak na wspomnienia Yanga, a przyglądając się im odnajduje w nich człowieka, coś więcej niż się spodziewał. To z kolei wyciąga z jego pamięci wspomnienia sytuacji, rozmów z Yangiem. Na nowo je analizuje i odkrywa w nich coś więcej niż tylko płaskie kontakty ludzie-roboty.

Wyczytałem gdzieś, że film jest takim zbiorem wrażeń, impresji, znaczących epizodów z normalnego życia wziętych. Twórca tej opowieści jedynie je odpowiednio posegregował i pogrupował tak, aby prowadzić widza do odkrywczych refleksji. A one mają tak po kantowsku wyodrębniać obszary pustki i nazywać je, nadawać im sens bytu. Podobnie Yang odkrywa świat dla siebie. Powstał z pustki i ona go wypełnia. Musi ją określić, podzielić na obszary, nadać im sens. Dostał jedynie narzędzie, swoją inteligencję, sposób na życie, a jego materię musi już określić samodzielnie.

Spotkania człowieka Jake z humanoidem Yangiem, dają sposobność do odkrywania na nowo oczywistych elementów jakie budują każdego z nas. Poszukiwań odpowiedzi, odkrywania pustki. Podobnie jak przytłaczająca większość przestrzeni Wszechświata, także i nasze życie, naszą świadomość, wypełnia pustka. Jej określanie, wyodrębnianie i nadawanie jej znaczenia, to właśnie te poszukiwanie sensu istnienia. Yang próbuje oddzielić to co jest mu zaprogramowane, od tego co jest wynikiem działań jego wolnej woli. My ludzie też czasami nad tym się zastanawiamy. Ile z nas jest wynikiem chemii mózgu, instynktownych działań, zmiennych środowiskowych, a ile jest naszą wolną wolą, niezależną od niczego z zewnątrz. Być może właśnie ta pustka jest naszym, osobistym istnieniem.

"Yang" to bardzo dobry film. Jak się okazuje, nie trzeba być 'wielkim' reżyserem, aby takie dzieło stworzyć. Kogonada napisał ciekawą opowieść i wyreżyserował ascetyczny w formie, ale głęboki w wyrazie film. Spełnia najwyższe kryteria gatunku, skupia się na inspirowaniu widza do myślenia, do budowania opowieści we własnej głowie. Nie podaje gotowych rozwiązań, jak pop kultura.

Reżyser zatroszczył się także o formę wizualną swego dzieła. Mamy to do czynienia ze starannie dopracowanymi scenografiami, doskonałym światłem, dobranym do wyrazu treści, budującym emocjonalny wydźwięk opowieści. Ma ona kilka planów, nie tylko ten z Yangiem. W tle toczy się gra dwojga ludzi. Jake i Kyra (Jodie Turner-Smith) mają nas przekonać do obrazu rodziny. Niezwykle ascetyczne dialogi, długie ujęcia, znacząca gra mimiki aktorów, wszystko to buduje napięcie między tym dwojgiem mającym żyć razem, ale tak na prawdę oddalonych od siebie. Wspólnym elementem jest mała dziewczynka, adoptowane dziecko, któremu oboje naturalnie się poświęcają i jak to bywa w wielu rodzinach, jest dla nich elementem łączącym.

"Yang" przypomina mi "Moon" (2009) ze znakomitą rolą Sama Rockwella. Podobna skąpość użytych środków i przeniesienie opowieści z formy wizualnej do wyobraźni widza. To bardziej przypomina czytanie książki, kiedy to co widzimy ma tylko budować obraz w naszych głowach. Okazuje się, że za małe pieniądze, ale dużym wysiłkiem talentu, pomijając proste rozwiązania, można nakręcić dobry film.

Komentarze