"Fritz Bauer kontra państwo"
Film "Fritz Bauer kontra państwo" (2015) to historia prawdziwa, opowiada o krótkim fragmencie życia prokuratora generalnego w powojennych Niemczech. Prokuratora który poczuwa się do misji współtworzenia nowych, sprawiedliwych i uczciwych Niemiec. Walczy z przeszłością o lepszą przyszłość.
Od lat panuje moda na film polityczny, rozliczający dawne czasy, ukazujący w nowym świetle to co dziś znamy już tylko z książek historycznych. Niemcom udało się zrobić całkiem zgrabny film. Może naśladowali najlepsze wzorce amerykańskie, ale potrafili dodać coś od siebie.
Twórcy "Fritz Bauer kontra państwo" skupili się na rozliczaniu nazistowskiej przeszłości swojego kraju. Lata powojenne nie są dobrze znane szerszej publiczności. Albo raczej istnieją w nieprawdziwym obrazie, stworzonym z naszych oczekiwań i może również ówczesnej propagandy, również amerykańskiej... ludzi odbudowujących zniszczone przez wojnę Niemcy.
W Polsce również przechodziliśmy okres gwałtownej przemiany politycznej, kiedy Stare odchodziło i zastępowało je długo wyczekiwane Nowe. Wielu było zwolenników tzw. 'grubej kreski'. Niektóre kraje postkomunistyczne właśnie tak rozliczyły się z przeszłością. Podobne siły działały w Niemczech po wojnie.
Upadek hitleryzmu nie wyeliminował tysięcy ludzi którzy go współtworzyli. Byli urzędnikami, wojskowymi, przedsiębiorcami, zwykłymi ludźmi, którzy w okresie rządów Hitlera wierzyli w idee jakie dobitnie głosił stojąc na przeciw tłumów entuzjastów. To szeroki temat, niezbyt często rozliczany w twórczości pop kultury. W krajach komunistycznych też było wielu zagorzałych zwolenników Nowej Władzy, często ludzi znanych i poważanych do dziś. Ruch narodowy Hitlera również pociągnął za sobą wielu idealistów. Wielu z nich po latach pojęło złą stronę nazizmu, ale również wielu nie zdążyło przed końcem wojny zatrzymać swojej kariery w strukturach władzy nazistów i zostali wprost przejęci przez Niemcy powojenne.
Rząd Adenauera potrzebował fachowców, rozwijający się przemysł potrzebował fachowców, ale także solidnych przedsiębiorstw z tradycją, które wspierały Hitlera we wcześniejszych latach. Amerykanie, którzy silną ręką trzymali ówczesną władzę w Niemczech, także rozumieli, że nie ma miejsca na 'grubą kreskę'. Można karać zbrodniarzy, ale czy zwykłych urzędników też? W ogóle karanie zbrodniarzy wojennych, to była bardzo nowatorska idea, którą nieco naświetla inny film - "Wyrok w Norymberdze" (1961).
"Fritz Bauer kontra państwo" opowiada krótką historię pewnego prokuratora, który chce postawić przed niemieckim sądem Adolfa Eichmanna. Koniecznie przed sądem niemieckim, aby w ten sposób publicznie dokonać rozliczenia trochę przemilczanej przeszłości, aby otworzyć nową kartę historii. Zależało mu na daniu pewnego, silnego startu młodemu pokoleniu, zależało właśnie na takiej 'grubej kresce' która mogłaby zaistnieć w mentalności społecznej.
Jednakże złapanie Eichmanna w Argentynie to tylko część zadania jakie rzeczywistość powojennych Niemiec przed nim postawiła. Praktycznie wszystkie szczeble struktury władzy były nawet 12 lat po wojnie, w jakimś stopniu zarządzane przez byłych nazistów, którzy nie chcieli widzieć Eichmanna na ławie oskarżonych. Nie z powodu braterskiego szacunku, ale z bardziej prozaicznego powodu. Eichmann mógłby zacząć 'sypać' kolegów, a wtedy posypały by się również całe zastępy polityków i urzędników, to mogłoby zagrozić również funkcjonowaniu państwa. Podobny pogląd mieli Amerykanie, więc Fritz Bauer miał wielu przeciwników i musiał imać się bezprawnych metod, by dążyć do praworządności.
Film został nakręcony wzorowo, zbudowano wiarygodne postacie o wyrazistych charakterach. Burghart Klaussner całkiem ciekawie przedstawił Fritza Bauera. Można powiedzieć, że z dokładnością prawnika zaakcentował cechy charakteru postaci. Podobnie stało się z Ronaldem Zehrfeldem, który gra Karla Angermanna, bliskiego współpracownika Bauera. Zehrfeld potrafił przekazać cały emocjonalizm człowieka postawionego pod ścianą, nadać większej wiarygodności postaci przez przypisanie im naturalnych cech.
Do pracy aktorów trudno się przyczepić, za to praca reżysera - Lars Kraume, nie jest już tak godna pochwały. W niektórych momentach fabuła traci na przekazie, staje się fasadowa, nienaturalnie prosta, traci miąższ w jakim osadzone są postaci. O ile sceny dialogowe i sceny akcji są dobrze zrealizowane, o tyle dylatacje między akcją, sceny mające osadzić opowieść w realiach dawnych Niemiec, przekazać widzowi upływ czasu, tak aby opowieść nie składała się tylko z dialogów, spotkań ludzi, te momenty są słabo opowiedziane, wydają się sztuczne. Należało dodać więcej szczegółów z prozaicznego życia głównych postaci, nadać im normalnego wyglądu, przybliżyć widzowi ich codzienne życie i tym samym dać kontekst dla całej akcji opowieści.
Mimo wszystko film jest godny polecenia, a to głównie z powodu nauk historycznych, dla większego zrozumienia sytuacji powojennej, o której zwykle mamy mgliste pojęcie. "Fritz Bauer kontra państwo" jest świetnie osadzony w realiach historycznych, daje silne wrażenie opowiadania prawdziwych zdarzeń i zmusza do refleksji.
Komentarze
Prześlij komentarz